Pamiętam dokładnie, tę prawie, że noc. Wysłałem maila do Administracji, że trzeba coś zrobić, trzeba działać. Blogerka chce popełnić samobójstwo ! Nie było odzewu. Blogerka „przeżyła”, jak się nazajutrz okazało. Niby odetchnąłem, ale…
… dawało to do myślenia. Kolejne notki blogerki nie nawiązywały do tego zdarzenia. Ona nie była z mojej bajki, jak to potocznie się mówi. Mimo wszystko pisała barwnie, ciekawie i uruchamiała wyobraźnię.
Wiejska sielanka, heroizm samotnej kobiety, miłość do dziecka. Cóż więcej można powiedzieć o kobiecie, która dzielnie stawia czoła rzeczywistości. To auto rozwalone, to kaloryfery niesprawne, to niespodziewani goście… no i ta siła ducha, ta chęć życia, te pozytywne przesłania. Tylko to nie wytłumaczone samobójstwo.
Potem była „Piwnica”. A jakże, tam trzeba było się znaleźć. Potem były odejścia, dwukrotne.
Teraz jest trzecie, zapewne ostatnie. Można w to wierzyć, bo „polecane” blogi zniknęły na jej stronie.
Pani Voit wystawiała sobie świadectwo przez cały czas pisania na Salonie. Można ją różnie oceniać.
Ja nie chcę tego robić.
Ten teks piszę , bo uważam, że zasadniczym warunkiem funkcjonowania w każdej społeczności jest kryterium samooceny oraz autocenzury.
Niestety, samoocena zawsze podlega weryfikacji, bo nie ważne, co sami sądzimy o sobie, a ważne co inni sądzą o nas. To punkt wyjścia. To trzeba brać pod uwagę. Nasze poglądy zawsze będą podlegały weryfikacji.
Za to co piszemy, to my ponosimy odpowiedzialność w kolejności pierwszej.
Autocenzura
Powiedziałbym, przyzwoitość. Kultura osobista, wykształcenie, wrażliwość, inteligencja. Taka mieszanka.
To granica której nie wolno nam przekroczyć w imię zasad cywilizacyjnych. To granica pomiędzy barbarzyństwem a cywilizacją.
Pani Voit niestety nie wytrzymała cywilizacyjnego wyzwania.
Zainteresowani wiedzą o czym piszę. Linków nie podaję, bo i po co.
Dziś zamknęła się także „Piwnica pod Jankesami” dla Pani Voit.
Zebe
P.S. Napisałem, nie będę komentował. Nie mam ochoty.
Adres do Pani Voit: